Niesmak do niej stopniowo we mnie narasta. Nie mam ochoty jej przytulać ani kochać się z nią. Dałbym wszystko, aby na powrót stała się taka jak kiedyś”. „Gdybym wiedział, jak wygląda małżeństwo, nigdy nie popełniłbym tego błędu. Moja żona jest klasycznym przypadkiem zamiany uroczej, powabnej dziewczyny w otyłą kobietę
Witam! Drogie Mamy mam problem z moim 3 letnim synkiem, od jakiegoś miesiąca gdy wracam z pracy zaczyna płakać mówi, że mnie nie kocha tylko babcię, każe mi wracać do pracy, nie pozwala się przytuli, przywitać. Moja mama odkąd skończył
Dlaczego nie są razem? mój mąż ją zdradził, spotykal sie z kimś innym, aż wkoncu zdecydował sie jej wyznać prawdę. Ona nie przyjmowała tego do wiadomości, była wielka rozpacz i rozczarowanie, od niego odwróciła sie rodzina i ich wspólni znajomi za to co zrobił.
Zrozumieć przyczynę podrażnienia Nie ma dymu bez ognia. I nie ma złości bez powodu. Aby zrozumieć swój związek z rodzicem, musisz zrozumieć, dlaczego nie możesz normalnie komunikować się z kobietą. Jakie typy matek denerwują? Zbyt opiekuńczy. Takie kobiety nie pozwalają dziecku zrobić czegoś samodzielnie. Zawsze są, zawsze służą radą, a czasem wszystko dla dziecka robią
Moja mama nie moze byc zazdrosna, bo to zadbana kobieta, wyksztalcona, z dobra praca. Mam wrazenie,ze nie chce by mi sie w zyciu powiodlo bo lubi mnie ponizac. ale ja nie chce wyjezdzac, ja
Sęk w tym, że moja perspektywa jest tylko moja, nie jej. Jasne, że zaspokajam tym wszystkim swoje potrzeby: bycia dobrą mamą, ale także ofiarowania tej małej Oli we mnie tego, czego nigdy przecież dosyć – poczucia, że jestem ważna, najważniejsza, że ktoś robi dla mnie miłe drobiazgi, bo kocha i najzwyczajniej uwielbia spędzać
Cwaniara chce dostać podwójne prezenty". "Moja siostra zawsze była pazerną osobą i nie zmieniło się to nawet, gdy urodziła dziecko. Zszokowała całą naszą rodzinę, gdy zaprosiła nas na chrzciny syna, a następnego dnia przyszła z zaproszeniem na jego roczek. Wiadomo po co to zrobiła, nikt nie jest głupi i od razu wyszło na jaw
Co zrobić, jeśli moja matka mnie nie kocha ; Dlaczego czuję, że moja matka mnie nie kocha? Jak powiedzieliśmy wcześniej, możemy odczuwać, że nasza matka nas nie kocha, ponieważ kłóciliśmy się z nią lub zdystansowaliśmy się z innych powodów. Może niedawno uniezależniliśmy się i nasza matka próbuje pokonać syndrom pustego
"Moja żona zaczęła być bardzo zaborcza i władcza. A głównym problemem była moja mama. Tak, tak, znam te wszystkie opowieści o strasznych teściowych, które niszczą życie synowym ciągłym nagabywaniem, naprzykrzaniem się, dobrymi radami. Ale tutaj było inaczej. Moja żona zaczęła obsesyjnie źle mówić o mojej mamie. Nie rozumiałem tego" — pisze w liście do redakcji nasz
Moja mama kocha bardziej moją starszą siostrę ? A ja się czuję niekochana : (Jest mi smutno a moja mama na mnie ciągle krzyczy i mówi że ja mam od mojej siostry lepiej. A ona cały czas na jakąs pizze chodzi i dostaje forse a jak ja szłam na mecz to nawet na popcorn nie dosłatam bo mama coś wymyśliła.
Gqn5mc. 48 odp. Strona 1 z 3 Odsłon wątku: 69277 24 maja 2012 10:25 | ID: 786855 Jesteśmy małżeństwem 6 lat, mamy dwoje małych dzieci. Od długiego czasu żyjemy raczej jak kolega/koleżanka i jak rodzice, czasami jako partnerzy w pracy. Jednak jako mąż i żona nie funkcjonujemy. Przez ostatnie pół roku starałam się jak mogłam aby między nami się poprawiło, na marne. Zdałam sobie sprawę, ze dla Męża jestem niewidzialna, jestem mu obojętna. Wczoraj gdy zapytałam co do mnie czuje...nie umiał nic powiedzieć. Gdy zapytałam czy jest ze mną przez dzieci powiedział, że one wiele zmieniają. Czyli, że gdyby nie dzieci to zapewne nie byłoby sensu dalej w tym trwać. Jak mam żyć z kimś kto mnie nie kocha, ma mnie w nosie i dla kogo jestem obojęta? Jak mam na codzień z nim funkcjonować pod jedynm dachem? Jak mam walczyć? Czy jest sens? Od pół roku nigdy mnie nie przytulił...nie pyta jak się czuję, nic! 1 magdax78 Zarejestrowany: 28-04-2011 14:46. Posty: 1137 24 maja 2012 10:31 | ID: 786857 W ktoryms momencie pojawil sie problem...musisz lub jesli jest szansa musicie wspolnie sie cofnac w przeszlosc i znalezc ten moment od kiedy zaczelo byc zle...znalezc przyczyny. Tobie zalezy na mezu i pewnie jemu jeszcze w jakims stopniu na waszej rodzinie takze....wiec jakas szansa jest. Mozecie udac sie do dobrego psychologa specjalizujacego sie w problemach rodzinnych ale nie oczekujcie cudów ...sami musicie wlozyc w ratowanie zwiazku mase pracy a taka osoba postronna moze Was jedynie dobrze nakierowac. Nie ma sensu tkwic w takim zwiazku na sile i ze wzgl na dzieci. dzieci widza co sie dzieje , nie sa slepe , wiedza ze miedzy tata i mama nie jest dobrze. Jesli nie ma ratunku dla waszego zwiazku to ja optowalabym najpierw za separacja...tak jest zdrowiej dla wszystkich. Ale poki co walczcie! Moze nie jest jeszcze za pozno skoro maz nie umial okreslic swoich uczuc do Ciebie...tzn ze nie jestes mu obojetna i przezywa to co sie miedzy wami dzieje i stara sobie to jakos poukladac... tylko szczera rozmowa i otwartosc was ratuja lub daja szanse na jakis dialog... 2Anonim (smutna) (autor wątku) 24 maja 2012 10:40 | ID: 786863 Mam wrażenie, że jego uczucia do mnie to taka karuzela od obojętności po sympatię. Zawsze zwraca się do mnie miło, kotuś, kotek tak jakby z automatu. Mało tego, on uważa ze to zawsze ze mną jest problem, że szukam drugiego dna we wszystkim. Dziwi mnie natomiast fakt, że przez ostatnie pół roku nie potrzebował zbliżenia, nawet przytulenia, nie ma czułości między nami. Mało tego, jestem na 99% pewna, że mnie nie zdradził. Czy jest możliwe aby kłopoty jakie mamy finansowe aż tak go pochłonęły? 3 magdax78 Zarejestrowany: 28-04-2011 14:46. Posty: 1137 24 maja 2012 10:44 | ID: 786866 problemy finansowe sa przyczyna rozpadu wielu zwiazkow obok zdrady. Pewnie maz zyje w wielkim stresie...musicie porozmawiac i moze na poczatek jakos ( jesli sie da) uporac sie w tymi problemami finasowymi lub chociaz je ograniczyc... 4Anonim (smutna) (autor wątku) 24 maja 2012 11:21 | ID: 786880 Kłopoty finansowe dotyczą nas oboje bo wspólnie prowadzimy firmę. Mi natomiast zależało do tej pory aby za wszelką cenę mu pomagać, aby nie był z tym sam. Gdy wracał do domu, zawsze było ugotowane, posprzątane, rodzinka w dobrych humorach. Chciałam aby miał w domu azyl od tego wszystkiego. Sama też to bardzo przeżywam ale staram sie aby to nie zasłoniło nam resztki normalnego Życia. Jestem w stanie na prawdę wiele znięśc. Mój mąż nigdy nie zauważał tego co dobre, uważał to za coś co mu sie należy z racji bycia "panem domu" ale za to dostrzegał natychmiast to co złe. A ja zawsze bardzo się kontrolowałam aby go nie zdenerwować. Czasami jednak wybuchałam, a dokładniej mówiłam, ze to czy tamto mnie boli. On sugerował i chyba nawet mówił, że ma tyle na głowie, ze nowych kłopotów nie potrzebuje. Gdy pojawiał się problem ja stawałam się dla niego niewidzialna. Zawsze starałam się być u jego boku wsparciem, on uważa mnie za wroga bo nie zawsze godzę się z jego zdaniem. Gdy mu przyklaskuję wtedy jest dobrze. Tylko, te długi teraz mamy przez jego samodzielne decyzje i boję się kolejnych stąd moje obawy i stawianie mu oporu. 5Anonim (smutna) (autor wątku) 24 maja 2012 11:41 | ID: 786890 A może tu działa zadziała ta metoda, że faceci wolą zołzy? 24 maja 2012 12:06 | ID: 786902 Coś się pewnie dzieje z nim. Może ma problem z potencją? 7 nataliawojtek Poziom: Niemowlak Zarejestrowany: 25-03-2011 21:18. Posty: 415 24 maja 2012 12:15 | ID: 786911 Czy jesteś pewna, że mąż cię nie kocha? Może po prostu ma problemy z okazywaniem uczuć. Kilka razy czułam się tak jak ty. Mój mąż to straszny pracuś, i czasami czułam się jakbym była na drugim miejscu. Nam pomaga długa rozmowa. Jak się zawsze okazuje- mąż sprawiał mi przykrość nieświadomie, nie zdawał sobie sprawy że potrzebują więcej uwagi i czułości. Czasami facetowi trzeba powiedzieć prosto z mostu o co chodzi. 8 magdax78 Zarejestrowany: 28-04-2011 14:46. Posty: 1137 24 maja 2012 12:17 | ID: 786914 wiesz co moze to okrutne co napisze ale jesli maz jest troche nieodpowiedzialny w sprawach finansowych to proponuje przynajmniej separacje... 9 nataliawojtek Poziom: Niemowlak Zarejestrowany: 25-03-2011 21:18. Posty: 415 24 maja 2012 12:20 | ID: 786920 magdax78 (2012-05-24 12:17:56)wiesz co moze to okrutne co napisze ale jesli maz jest troche nieodpowiedzialny w sprawach finansowych to proponuje przynajmniej separacje... Podobno pieniądze szczęścia nie dają, ale nieszczęścia są zawsze przez nie.... 10Anonim (smutna) (autor wątku) 24 maja 2012 12:20 | ID: 786921 Natalio bo widzisz mi się w głowie nie mieści jak można sie tak zachowywac w stosunku do osoby którą się kocha. Dla mnie w pojęciu miłości pewnie zachowania sie nie mieszczą. Jak się kogoś kocha to ta uwaga czy potrzeba bliskości jest jakby automatyczna. Może się mylę, może wymagama zbyt wiele, może w ogóle go nie rozumiem i chcąć być żoną doskonałą sama się pogrążam widząc że na niego to nie robi wrażenia. Może faktycznie mnie kocha ale skoro widzi moją minę i nastrój cierpiętnicy od 2 tygodni to może wątpi czy to miłość...? Czy mam zapomieć to co mnie tak boli, udawać , że nic się nie stało i zacząć na nowo, inaczej? Wiem, ze on woli przeczekać aby po chwili zupełnie normalnie żyć. 24 maja 2012 12:29 | ID: 786926 A dlaczego Ty go tak tłumaczysz? I z tego co czytam, to winy doszukujesz prawie wyłącznie w sobie. Szczerze współczuję Ci takiej sytuacji. Myślę, że tylko szczera rozmowa naprowadzi Was na właściwą drogę. 12 nataliawojtek Poziom: Niemowlak Zarejestrowany: 25-03-2011 21:18. Posty: 415 24 maja 2012 12:29 | ID: 786928 Anonim (smutna) (autor wątku) (2012-05-24 12:20:46) Natalio bo widzisz mi się w głowie nie mieści jak można sie tak zachowywac w stosunku do osoby którą się kocha. Dla mnie w pojęciu miłości pewnie zachowania sie nie mieszczą. Jak się kogoś kocha to ta uwaga czy potrzeba bliskości jest jakby automatyczna. Może się mylę, może wymagama zbyt wiele, może w ogóle go nie rozumiem i chcąć być żoną doskonałą sama się pogrążam widząc że na niego to nie robi wrażenia. Może faktycznie mnie kocha ale skoro widzi moją minę i nastrój cierpiętnicy od 2 tygodni to może wątpi czy to miłość...? Czy mam zapomieć to co mnie tak boli, udawać , że nic się nie stało i zacząć na nowo, inaczej? Wiem, ze on woli przeczekać aby po chwili zupełnie normalnie żyć. Jeżeli odpuścisz to będzie wiedział, że może cię tak traktować bo nic z tym nie robisz....więc to chyba nie jest wyjście. Ja myślę tak samo jak Ty- ,,jak można się tak zachowywać w stosunku do osoby którą się kocha,,.Trudno to ogarnąć. Ale chyba każdy związek przechodzi kryzysy i nie ma na to mądrych. Pamiętam jak ostatnio rozmawiałam z koleżanką i ona mówiła że jej siostra w ciąży dwa razy wyprowadzała się od męża a teraz są małżeństwem idealnym. Musisz zadać sobie pytanie czy chcesz walczyć o wasz związek. I wierzyć że przyjdzie lepszy czas. Osobiście, ja uważam że czasami zbyt wiele wymagam od męża. I gdy przychodzi chwila wątpliwości i rozmyślania ,, a dlaczego on mi kwiatów już tak dawno nie przyniósł,, i tym podobne to staram się odpuścić...nie warto się nakręcać.... 13Anonim (smutna) (autor wątku) 24 maja 2012 12:44 | ID: 786933 Oczywiście, ze chcę z nim być. Jest Moim Mężem i go kocham. Jeżeli to kryzys to jak postępować? Czy wbrew sobie żyć dalej z raną w sercu? Próbowałam z Nim pogadać kilka razy, emocjonalnie jestem tak zduszona, ze nie byłam w stanie wydusic słowa, wpadłam w spazmatyczny płac. Nie wiem dlaczego, nie umiem się w żaden sposób obronić. Aniu owszem widzę winę w so bie bo wiem, że muszę odszukać spośób aby swoim zachowaniem/postępowaniem doprowadzić do tego aby było dobrze. Nie mogę go zmuszać ani nękac rozmowami bo wiem, że to działa odwrotnie. Wygląda to tak jakby tylko mi zależało. A mozliwe, ze jemu tak wygodnie? 14Anonim (smutna) (autor wątku) 24 maja 2012 12:48 | ID: 786935 A może po prostu na bieżąco będę wymagać, zawsze mówić wprost co czuję, nie obrażać się i nie wpadać w tygodniowe milczenie tylko kawę na ławę i krótka piłka. Chyba złudnie myśle, że on się domyśli... 24 maja 2012 12:51 | ID: 786936 Anonim (smutna) (autor wątku) (2012-05-24 12:44:34) Oczywiście, ze chcę z nim być. Jest Moim Mężem i go kocham. Jeżeli to kryzys to jak postępować? Czy wbrew sobie żyć dalej z raną w sercu? Próbowałam z Nim pogadać kilka razy, emocjonalnie jestem tak zduszona, ze nie byłam w stanie wydusic słowa, wpadłam w spazmatyczny płac. Nie wiem dlaczego, nie umiem się w żaden sposób obronić. Aniu owszem widzę winę w so bie bo wiem, że muszę odszukać spośób aby swoim zachowaniem/postępowaniem doprowadzić do tego aby było dobrze. Nie mogę go zmuszać ani nękac rozmowami bo wiem, że to działa odwrotnie. Wygląda to tak jakby tylko mi zależało. A mozliwe, ze jemu tak wygodnie? to nie tkwij w tym marazmie Zrób się na bóstwo i zabaw się Tyle to ci chyba wolno Jak nie rozmowa to co???? Zobaczysz czy mu jeszcze na tobie zależy .... 16Anonim (smutna) (autor wątku) 24 maja 2012 12:53 | ID: 786939 Zapomiałam dodać, że jestem w 6 miesiącu ciąży :) Na bóstwo się raczej nie zrobię, nie zaszaleję i myślę, że po częście stałam się mniej atrakcyjna dla niego. Ale tą zjest mi ze wszystkimi obowiązkami dwa razy trudniej. 17 nataliawojtek Poziom: Niemowlak Zarejestrowany: 25-03-2011 21:18. Posty: 415 24 maja 2012 13:07 | ID: 786944 Anonim (smutna) (autor wątku) (2012-05-24 12:48:35)A może po prostu na bieżąco będę wymagać, zawsze mówić wprost co czuję, nie obrażać się i nie wpadać w tygodniowe milczenie tylko kawę na ławę i krótka piłka. Chyba złudnie myśle, że on się domyśli... To jest najlepsze rozwiązanie... 18Anonim (smutna) (autor wątku) 24 maja 2012 13:27 | ID: 786951 Mam jescze siłę na tą walke tylko nie wiem co robic teraz. Po prawie 2 tuygodniach milczenia, płaczów w poduszke itd. mam nagle jakby nigdy nic żyć dalej? Pomyśli - wariatka. Czy po prostu mu oznajmić, ze nie mam zamiaru roztrząsać tego co było i co? 19 magdax78 Zarejestrowany: 28-04-2011 14:46. Posty: 1137 24 maja 2012 13:31 | ID: 786952 jest miedzy Wami beznadziejnie i ... postaraliscie sie o kolejne dziecko?? dobrze konkluduje? ;( 20 Dunia Poziom: Szkolniak Zarejestrowany: 10-03-2011 17:24. Posty: 18894 24 maja 2012 13:59 | ID: 786962 Niewątpliwie jest to trudna sytuacja, a nawet bardzo trudna. Przeżyłam też takie okresy i nawet gorsze. I śmiem twierdzić, ze wiele z nas przez to przeszło, przechodzi albo będzie przechodzić. Cóż mogę radzić? Porozmawiać z mężem szczerze. Jeśli jest to oczywiście możliwe. Bo nie zawsze tak bywa. Obwiniasz siebie kochana, ale może coś w tym jest. Może ponad wszystko kochasz dzieci i tylko je widzisz. Mężowie są bardzo uczuleni na przejawy miłości. I każde spojrzenie lub jego brak biorą do siebie. I są bardzo zazdrośni o dzieci. Jeżeli tego nie mówią teraz , to powiedzą wtedy gdy dzieci wyjdą z domu. Bo mężowie to jak kolejne dzieci. Tak samo trzeba ich traktować. A jeszcze może bardziej hołubić i ciągle zapewniać, że są najlepsi. I jeszcze musimy uważać aby nie przekroczyć granicy, bo wpędzimy ich w narcyzm. A może nie powinniście razem pracować? Ja w pewnym momencie odpuściłam sobie pracę razem z mężem. Bo było to jedno wielkie nieporozumienie. Lepiej spotykać się z mężem w domu po pracy. A może potrzebny Wam i dzieciom wspólny wyjazd, póki nowe jeszcze się nie urodziło? Spróbujcie wyjechać , tam gdzie mąż bardzo chciałby i tam porozmawiajcie. Odwagi i powodzenia.
Strony Poprzednia 1 2 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 61 2015-09-30 22:41:46 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-09-30 Posty: 3 Odp: Moja mama mnie nie do słownie. to samo. tylko ją mam trzech. braci. wiem co czujesz. i naprawdę ci współczuję. :'( :-X 62 Odpowiedź przez werka157 2015-10-18 22:30:55 werka157 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-10-18 Posty: 1 Odp: Moja mama mnie nie za bardzo wiem od czego zacząć więc może powiem od początku .Mam 14 lat , od kiedy byłam mała rodzice się kłucili , pili dużo alkoholu i bili mnie i siebie . Wtedy mama dość często mówiłami że byłam wpadką , że zabrała jej najlepszy czas w życiu , że gdybym nie ja to ona teraz robiła by karierę , strasznie mnie to bolało . Teraz nie mieszkam z nimi , moim prawnym opiekunem jest Ciocia ( siostra mamy ) .Mama niby mówi mi przez telefon że mnie kocha ale wiem że bardziej kocha tatę który nawet nie jest jej mężem . Dzwoni do mnie dwa razy w tygodniu i to najczęściej po pijanemu . Ja ją bardzo kocham , chociaż teraz to już sama nie wiem , w wakacje spytałam się jej czy nie mogła by zostawić tatę i zamieszkać razem ze mną ( jak kiedyś mieszkałam we dwie to w ogóle nie piła ) , a ona mnie wyśmiała i powiedziała mi że dla mnie nie odejdzie od taty , do dziś strasznie mnie to boli , zwłaszcza jak ktoś w szkole mnie pyta czemu nie mieszkam z mamą . Wydaje mi się że ona mnie po prostu nie kocha . Jak mieszkałam z nimi okaleczałam się , gdy się o tym dowiedziała nie zmartwila się tym , nie powiedziała nawet słowa . Czasami zastanawiam się co ja jej zrobiłam . 63 Odpowiedź przez takiwiatr 2015-10-18 23:06:24 takiwiatr Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-11-11 Posty: 1,190 Odp: Moja mama mnie nie to bardzo smutne co piszesz, Twoja mama najwyraźniej nie dorosła do tego żeby być matką. Mam nadzieję, że ciocia dobrze Cię traktuje, że możesz na nią liczyć. Jeśli tak to jest to najbliższa Ci osoba ją możesz traktować jako matkę. Okaż jej wdzięczność za to, że Cię przygarnęła, słuchaj jej i pomagaj, jak dobra córka. Pozdrawiam Cię serdecznie! 64 Odpowiedź przez qwertypolka 2015-10-22 08:54:29 qwertypolka Do zakochania jeden krok Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-04-14 Posty: 49 Odp: Moja mama mnie nie kocha. Polecam lekturkę, czyta się bardzo szybko, wiele ukazuje i tłumaczy:Susan Forward - Matki, które nie potrafią kochać 65 Odpowiedź przez nql 2015-12-01 00:16:30 nql Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-11-30 Posty: 1 Odp: Moja mama mnie nie mam podobnie, leże sobie i moje rodzeństwo sie bije to mama odrazu z tekstem ,,Oni przez ciebie się biją" poprostu nie moge tego wytrzymać i się tne mojim scyzorykiem (pare razy wylondowałem w szpitalu, a oni wogule sie mną nie interesowali nieprzyszli nawet w odwiedziny). Zawsze brat i siostra byli faworyzowani nawet nie pograć na kpmputerze (który kupiłem sobie za własne 3tys) bo oni chcą 3 godzine grać,a ja musze grać na starym telefonie. Często słysze że twój brat jest taki przystojny i taki wysportowany i to jedyne zdanie które do mnie zostałem ciężko pobity a ona śmiała się ze mnie że nie poradziłem sobie (jak miałem sobie poradzić jak było ich pięciu).Mama budzi mnie o północy bym odrabiał lekcje ja musze spać tylko 1 godzine,a gdy złamałem sobie renke ona powiedziała że ,,Będe miała na kosmetyki".Ja w własnym domu nie moge żyć i mam zamiar uciec i przeprowadzić się do Azji żeby być odniej jak najdalej kto da jakąś rade odpisujcie plis 66 Odpowiedź przez Iwona40 2015-12-01 21:22:09 Iwona40 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-07-11 Posty: 774 Odp: Moja mama mnie nie kocha. nql napisał/a:Ja mam podobnie, leże sobie i moje rodzeństwo sie bije to mama odrazu z tekstem ,,Oni przez ciebie się biją" poprostu nie moge tego wytrzymać i się tne mojim scyzorykiem (pare razy wylondowałem w szpitalu, a oni wogule sie mną nie interesowali nieprzyszli nawet w odwiedziny). Zawsze brat i siostra byli faworyzowani nawet nie pograć na kpmputerze (który kupiłem sobie za własne 3tys) bo oni chcą 3 godzine grać,a ja musze grać na starym telefonie. Często słysze że twój brat jest taki przystojny i taki wysportowany i to jedyne zdanie które do mnie zostałem ciężko pobity a ona śmiała się ze mnie że nie poradziłem sobie (jak miałem sobie poradzić jak było ich pięciu).Mama budzi mnie o północy bym odrabiał lekcje ja musze spać tylko 1 godzine,a gdy złamałem sobie renke ona powiedziała że ,,Będe miała na kosmetyki".Ja w własnym domu nie moge żyć i mam zamiar uciec i przeprowadzić się do Azji żeby być odniej jak najdalej kto da jakąś rade odpisujcie plisBardzo smutne jest to co piszesz. Przykro, ze twoja matka nie interesuje się tobą i faworyzuje rodzeństwo. Czy możesz z kimś o tym porozmawiać w realu szkolnym, jakaś ciotka, babcia, lub z kimś z dorosłych? Czy możesz zadzwonić pod numer telefonu zaufania dla młodzieży 116 111? Miłość szanuje. Kocham cię, więc w ciebie wierzę. Wiem, że jesteś wystarczająco silny, mądry, dobry, żebyśdokonywał własnych wyborów. Nie muszę za ciebie to potrafisz. Strony Poprzednia 1 2 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
fot. Adobe Stock Może źle odczytywałam intencje mamy. A może przemawiał przeze mnie brak pewności siebie i skłonność do kompleksów. Zawsze taka byłam: nieśmiała i wycofująca się. Pamiętam, jak przeżywałam wszelkie uroczystości rodzinne, podczas których mama wręczała nam prezenty. Zazdrościłam Adzie, mojej młodszej siostrze. Ona dostawała piękne lalki, a ja książki. Nieważne, że lubiłam czytać. I tak czułam się gorsza. Chciałam być taką dziewczynką, jak moja siostra. Podobnie było, gdy dorastałyśmy: Adzie matka kupowała bluzki i kosmetyki, mnie – komplet dzieł zebranych Gombrowicza... Adę chwalono, gdy przyniosła ze szkoły czwórkę. Ode mnie matka wymagała świadectwa z czerwonym paskiem. – Stać cię na więcej, moja panno! – te słowa wryły mi się w pamięć. Ada zawsze była śliczna i słodka. Już jako małe dziewczynki prezentowałyśmy się całkowicie odmiennie: rozkoszny, pulchny bobas oraz chude, piegowate czupiradło o smutnym wyrazie twarzy. Tym czupiradłem byłam ja. A słodkim aniołkiem moja siostra. I tak nam zostało aż do dziś. Ona – śliczna, wesoła, żywiołowa. Ja – chuda, samotna i zamknięta w swoim świecie. Na dodatek Ada spełniła wszystkie pokładane w niej nadzieje. Wprawdzie porzuciła studia po trzecim roku, lecz na co jej one były potrzebne?! Taka piękna dziewczyna nie potrzebowała dyplomów. Miała za to szalone powodzenie, szybko znalazła sobie męża – przystojnego, zaradnego – i urodziła trójkę równie ślicznych jak ona sama dzieci. Uczyniła naszą matkę babcią, co było zapewne szczytem jej życiowych marzeń i pragnień. A ja... Cóż, jak byłam w dzieciństwie, tak i w dorosłym życiu pozostałam samotna. Nudna stara panna. Obecnie nazywa się, że jestem singlem. Lecz moja matka woli używać tego pierwszego określenia. Niby sobie żartuje, ale ja wiem, że byłam dla niej źródłem wiecznego rozczarowania. – Ależ z ciebie, dziecko, stara panna – słyszałam to od lat. Albo: – Nie zachowuj się jak zdziwaczała stara panna. Wprawdzie nią jesteś, ale nie musisz tego aż tak wyraźnie okazywać... Cóż z tego, że skończyłam studia, a nawet zrobiłam doktorat z historii sztuki. Mama zawsze powtarzała, że wyglądam jak jeden z tych starych obrazów lub gobelinów, które wciąż opisuję w swoich nikomu niepotrzebnych rozprawach naukowych: mdła, blada i bez życia. Już dawno się z tym pogodziłam. Nasz ojciec zmarł, jeszcze gdy byłyśmy dziećmi. Tata kochał nas tak samo, a może nawet mnie darzył większym sentymentem. Pewnie dlatego, że sam był taki sam – cichy, skromny, chorowity, zakochany w swoich książkach... Pozostawił mamie w spadku niewielką, ale śliczną i stylową willę – no i nas, dwie tak różniące się od siebie córki. Kilka lat po ukończeniu studiów kupiłam na kredyt kawalerkę i wyprowadziłam się od matki. Mimo to stale ją odwiedzam, ponieważ coraz częściej wymaga opieki. W dodatku często mnie wzywa – zapewne dlatego, że jej się nudzi, a lepsze moje towarzystwo niż żadne. Bo Ady nie ma pod ręką. Ada wraz z rodziną zamieszkała w Kanadzie, gdzie jej mąż dostał dobrą pracę, zarabia dużo pieniędzy i zapewnia rodzinie dostatnie życie. Cała Ada – w czepku urodzona. Przesyła od czasu do czasu piękne widokówki, a przy okazji świąt – również telefonuje. Jej zresztą zawsze brakowało czasu. Wiecznie zabiegana, stale aktywna, do mamy wpadała jak po ogień... Obie z mamą widujemy ją ostatnio tylko na zdjęciach, w towarzystwie całych tłumów wesołych przyjaciół, przystojnego męża i dzieciaków. Pięknie ubraną, jak zawsze śliczną i otoczoną luksusem. Szczęśliwą i promienną. – Jak iskra! – zachwyca się mama. – Że też ty, moje dziecko, nie masz choćby części energii życiowej swojej siostry... Kilka dni temu mama zadzwoniła do mnie i zażądała, żebym wieczorem koniecznie się u niej stawiła. – Ale, mamo, akurat dziś mam dużo pracy... – Bez wykrętów! – przerwała mi. – Napisałam list do twojej siostry i mam ci coś ważnego do zakomunikowania. – A nie może mama powiedzieć mi o tym przez telefon? – zapytałam cicho. – Absolutnie! – usłyszałam. – To nie na telefon. Czekam na ciebie o ósmej. Rozłączyła się. Przyjechałam punktualnie. Mama poczęstowała mnie owocową herbatką, po czym zrobiła bardzo uroczystą minę. – Otóż – chrząknęła. – Postanowiłam przepisać na ciebie, moje dziecko, swój dom. Nie życzę sobie, żebyście po mojej śmierci sprzedały go, by dzielić się dochodem. Napisałam już o swojej decyzji twojej siostrze. Ona urodziła się pod szczęśliwą gwiazdą, zawsze sobie w życiu poradzi. Zresztą ma męża. Nie to co ty... Za swoją pensyjkę i tak nie zapewnisz sobie godnych warunków życia... Osłupiałam, a jednocześnie poczułam się tak, jakby dała mi w twarz. Nie potrzebuję miłosierdzia... Gwałtownie odsunęłam filiżankę. – Co mama opowiada?! – postarałam się opanować. – Dziękuję za troskę, ale mnie wystarczy moje mieszkanie. – Mieszkanie – prychnęła pogardliwie. – Chciałaś powiedzieć: dziupla! – Może i dziupla – upierałam się. – Ale dla mnie wystarcza. Przyjrzała mi się z namysłem. – Moja droga – odezwała się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. – Mówiłam ci, że nie chcę dopuścić do tego, żebyście sprzedały willę. Adunia przecież i tak tutaj nie zamieszka... – Może i zamieszka – zawołałam przez łzy. – Przecież sama pisała, że ma zamiar wrócić kiedyś do kraju. Niech mama jej zapisze ten dom. Ja nie potrzebuję łaski. Zawsze przecież wszystko było dla Aduni. Mama od początku tylko ją kochała, a nie mnie, takiego nieudacznika. Po co teraz ten cały cyrk?! Mama zastygła nad swoją filiżanką owocowej herbatki – której zresztą z całego serca nie cierpiałam. Zdawało mi się, że posmutniała. Lecz wcale nie zrobiło mi się przykro. Byłam wściekła i rozżalona. – Martusiu – odezwała się naraz cichym głosem. – Muszę ci powiedzieć coś bardzo ważnego. Zdaje mi się, że bezwiednie cię skrzywdziłam... Popełniłam wielki błąd. Ale uzmysłowiłam sobie, że najwyższy czas go naprawić... – Darowując mi dom? – burknęłam. – Zamiast miłości?! Nie trzeba. – Uspokój się i posłuchaj – przerwała z naciskiem. – Nic nie mów, tylko słuchaj... Osądzisz mnie później. Pamiętasz, Ada miała 7 lat, a ty 9, gdy uległyście poważnemu wypadkowi... – Kiedy byłyście w szpitalu – kontynuowała mama – o mało sama nie umarłam z rozpaczy... Miałam wtedy już tylko was dwie na świecie. Wasze szanse na przeżycie były niewielkie. Nie opuszczałam szpitala, płakałam i modliłam się... Pewnego dnia zemdlałam w szpitalnej kaplicy. Wcześniej przypadkiem usłyszałam, jak pielęgniarki mówiły, że będzie cud, jeśli choć jedna z was z tego wyjdzie... Tam znalazł mnie ksiądz. Ocucił mnie i wysłuchał. Złorzeczyłam Bogu. Nie potępił mnie, uświadomił mi tylko, że nie powinnam żądać zbyt wiele. A ja uczepiłam się tej myśli... I modliłam się, żebyś to ty przeżyła. Mama urwała i rozpłakała się. Znieruchomiałam. Nie mogłam wydobyć z siebie słowa. W końcu jednak, zadałam to najważniejsze dla mnie pytanie: – Dlaczego? – Ponieważ to ciebie zawsze kochałam mocniej – załkała rozpaczliwie matka. – Wyrzucałam to sobie, bo przecież matka powinna wszystkie swoje dzieci kochać tak samo, ale nic na to nie mogłam poradzić. Byłaś mądrzejsza, szlachetniejsza, przypominałaś swego ojca. Byłaś moim największym skarbem. Ada wdała się raczej we mnie. A ja jego kochałam do szaleństwa, nie siebie... – mama zaśmiała się gorzko. – Cóż, Bóg chyba ulitował się nade mną, bo przeżyłyście obie. Lecz ja nigdy nie darowałam sobie, że błagałam o życie tylko jednego dziecka. Odtąd ciążyła mi ta okropna tajemnica. I w niej tkwi przyczyna mego błędu. Uparcie chciałam wynagrodzić to Adzie. Z tego powodu byłam wobec ciebie bardziej wymagająca, niż dyktowało mi serce. Dziś dopiero zrozumiałam, że nie było to sprawiedliwe. Nie doceniłam wrażliwości swego dziecka... Lecz – znowu zaśmiała się przez łzy – jesteś taka dzielna. Skończyłaś trudne studia... I zawsze gotowa byłaś poświęcać się dla innych. Jestem z ciebie bardzo dumna. Moja dumna, zaborcza matka spoglądała jak skarcona, mała dziewczynka. – Wybaczysz mi, córciu? – zapytała. – Mamo... – wyszeptałam. – Boże, tyle lat zmarnowałyśmy. Obie. – Tak, masz rację – pokiwała głową. – Ale, mamo, ja naprawdę nie potrzebuję tego domu. Byłoby mi głupio, ze względu na Adę. – Nigdy mnie nie zawiodłaś – odparła żywszym już głosem. – A Ada... – ich stać na nowy dom. I bez gadania. Musisz wreszcie żyć jak człowiek. Jesteś jeszcze młoda i bardzo piękna... Znajdziesz sobie męża... O ile oczywiście zechcesz! – mrugnęła. Przeczytaj więcej listów do redakcji:„Czekaliśmy na dziecko 12 lat. Syn urodził się 10 tygodni wcześniej z poważną wadą serca. Dlaczego los tak mnie pokarał?”„Moja żona zmarła przy porodzie. Ja nie byłem gotowy zostać samotnym ojcem i po prostu oddałem córkę do adopcji”„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat i bardzo długo to ukrywałam. Bałam się reakcji rodziców”
Kiedyś żyliśmy prawie jak w bajce. Miałam kochającą się rodzinę – tatę i mamę. Mieszkaliśmy w niedużym, ale przytulnym jednopokojowym mieszkaniu. Mieliśmy wszystko, czego potrzeba do szczęścia. Ojciec pracował w banku, mama w przedszkolu. Wieczorem siadaliśmy razem, piliśmy w kuchni herbatę i rozmawialiśmy. W weekendy chodziliśmy na spacery albo w coś graliśmy. To są moje ulubione wspomnienia z dzieciństwa. Kiedy miałam 9 lat, mój ojciec zmarł z powodu choroby. To była dla nas wielka tragedia. Wspierałyśmy się nawzajem, jak umiałyśmy. W tamtym czasie najbardziej odczułam miłość mojej mamy. Zostałyśmy same. Dla niej to było trudne, ale widziałam, jak stara się mi tego nie okazywać. I tak w pełnej zgodzie minęły nam 3 lata. Wtedy moja mama spotkała swojego drugiego męża. Poznała Tadeusza kiedyś w parku i zaczęli się widywać. Początkowo byłam przeciwna ich związkowi, ale później zdałam sobie sprawę, że moja mama zasługuje na miłość, więc im nie przeszkadzałam. Polubiłam Tadka, stał się moim przyjacielem i mieliśmy normalne kontakty. Mama znów była szczęśliwa. Niedługo później pobrali się. A my przeprowadziłyśmy się do Tadeusza. Teraz mieszkaliśmy we troje w pięknym trzypokojowym mieszkaniu. Miałam nawet swój własny pokój. Nasze mieszkanie wynajęliśmy. Wkrótce mama oznajmiła, że jest w ciąży. Byłam szczęśliwa, bo zawsze chciałam mieć siostrę albo brata. Tak więc niedługo urodziła się Natalka. Po prostu ją uwielbiałam. Nie odstępowałam jej na krok. Za każdym razem, gdy płakała, kołysałam ją i śpiewałam piosenki. Wszystko było w porządku, ale wtedy jakoś zmienił się stosunek Tadeusza do mnie. Złościł się, nie rozmawiał ze mną. Mama też miała dla mnie mało czasu. Ale nie obrażałam się na nią, starałam się jej pomagać. Jednak z biegiem czasu jakby zupełnie o mnie zapomnieli. Jakbym nie należała do rodziny. Byłam w okresie dojrzewania. Wszystko brałam sobie głęboko do serca. Zaczęły się kłótnie z matką. Potem z ojczymem. W pewnym momencie uznał, że ma prawo mnie uczyć i wychowywać. Nie mogłam tego znieść! Zawsze mu mówiłam, że nie jest moim ojcem i nigdy go nie zastąpi. To jeszcze bardziej złościło Tadeusza. Moja siostra rosła, a ja obserwowałam miłość, ale sama jej nie czułam. W tym momencie chciałam jak najszybciej skończyć szkołę, dostać się gdzieś na studia i wyjechać. I tak się stało, rok później poszłam na uniwersytet i przeniosłam się do akademika. Teraz mieszkałam w innym mieście. Psychicznie to było dla mnie dużo łatwiejsze. Ale denerwujące było to, że moja matka nawet nie interesowała się tym, jak sobie radzę. Dzwoniła bardzo rzadko, a jeżeli już, to opowiadała tylko o swojej ukochanej Natalce. Złościłam się, gdy słyszałam jej imię. Dlatego po studiach nie zamierzałam wracać do domu. Pomyślałam – znajdę pracę, wprowadzę się do dawnego mieszkania rodziców i będę żyła sama. Ale stało się inaczej. Już na pierwszym roku zaczęłam spotykać się z Szymonem. Był ode mnie starszy o trzy lata. Traktowaliśmy ten związek poważnie i planowaliśmy w przyszłości się pobrać. A los postanowił to przyspieszyć. Zaraz po ukończeniu studiów dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Byliśmy lekko zszokowani. To nie pasowało do naszych planów. Ale zaakceptowaliśmy ten fakt i zaczęliśmy się zastanawiać, co dalej robić. Szymon zachował się jak prawdziwy mężczyzna i od razu zaproponował mi małżeństwo. Zgodziłam się. Powiedziałam o tym mamie, ale w ogóle nie potrafiłam zrozumieć jej reakcji. Nie była nawet szczęśliwa, że zostanie babcią. Przyjęła tę wiadomość dość chłodno, zapytała tylko, co planujemy dalej. Powiedziałam jej, że się pobierzemy i chcielibyśmy zamieszkać w mieszkaniu mojego ojca. Matka spojrzała na mnie ostro. – Jak ty to sobie wyobrażasz, że będziecie tam mieszkali? Przez ciebie mam wyrzucić tych ludzi na ulicę? Powiedzieć, że mnie zamurowało, to jak nic nie powiedzieć. To jest również moje mieszkanie! A mama ma swojego Tadeusza z mieszkaniem, i to większym. On je obie z Natalką całkowicie zabezpieczy, matka nie musi nawet pracować. Ale i tak kurczowo trzyma się tych pieniędzy z najmu i żałuje mieszkania własnej ciężarnej córce. Bardzo się obraziłam na matkę. Nie rozumiem, gdzie się podziała nasza dawna relacja. Gdzie się podziała jej miłość do mnie i dlaczego jestem jej tak obojętna? Poczułam się zraniona tą niesprawiedliwością. W żaden sposób nie byłam w stanie przekonać mojej matki. Na szczęście miałam przy sobie Szymona. Wspierał mnie pod każdym względem. Powiedział, że możemy przez jakiś czas mieszkać z jego rodzicami. Ma pracę, więc powinno wystarczyć pieniędzy na życie i na dziecko. W razie czego jego mama nam pomoże. To wspaniała kobieta. Teściowa od razu przyjęła mnie jak własną córkę. Szybko znalazłyśmy wspólny język. Po narodzinach wnuka bardzo mi pomagała. Rozumiała mnie tak, jak matka powinna rozumieć własną córkę. Ale moja rodzina odwróciła się ode mnie. Po incydencie z mieszkaniem nawet już z nimi nie rozmawiam. Jestem teraz w innej rodzinie – w której jestem kochana, szanowana i w której bierze się moje zdanie pod uwagę.