Powrót w takich sytuacjach najczęściej tylko przedłuża agonię związku i reanimujesz trupa tylko z powodu tego, że nie chcesz pogodzić się z rozstaniem, ale nie uciekniesz przed tymi emocjami po rozstaniu, nie powinieneś przed nimi uciekać ani ich unikać to nie jest najlepszy sposób żeby sobie z nimi poradzić.
Jasne, każdy z nas powinien umieć zadbać sam o siebie i sam o sobie decydować, a jednak widzę w firmach ludzi, którzy się poświęcają i spalają, bo mają nadzieję, że sytuacja jest
Unikaj dzwonienia, wysyłania SMS-ów, wysyłania e-maili i nie odpowiadaj na żadną wiadomość od niego. Twoja stanowczość pokaże mu, że poważnie podchodzisz do swojej decyzji o zakończeniu związku. Kiedy już raz zakończysz związek z żonatym mężczyzną, nie pozwól swojemu ex na ponowne wejście w twoje życie.
Jak podjąć decyzję o rozstaniu, by odzyskać kontrolę nad swoim życiem? Poznaj cztery punkty, które pomogą ci podjąć decyzję o rozstaniu, by odzyskać
mam 22 lata, z moim narzeczonym jestem od ponad 3 lat; jest to mój jedyny przyjaciel; w tym roku mamy wziąć ślub. Mam depresję, o której wie tylko On. Mieszkamy razem od roku. Do dziś sama próbowałam sobie radzić ze wszystkim, ale chyba czas aby ktoś spojrzał na to z boku i wyraził swoje zdanie.
Dlatego ogromne znaczenie ma to, by nauczyć się, jak sobie poradzić po rozstaniu oraz zdać sobie sprawę z tego, że istnieją pozytywy sytuacji. Te dobre strony to przede wszystkim możliwość wyrwania się z toksycznego związku, ruszenia dalej do przodu, zmian w życiu, wypróbowania nowych pasji, a z czasem odnalezienia osoby, z
Jestem ostrożny wobec porad rozejścia się. Wiem, że czasem konieczna jest separacja. Jednak łatwo się rozejść, a trudno się zejść. Jeśli Pani podejmie już decyzję o rozstaniu, powinna być Pani jej pewna. Nie wolno odchodzić w złości, tylko po spokojnym rozważeniu sprawy.
W grę wchodzi tutaj przyzwyczajenie, strach przed samotnością czy brakiem innego partnera. Takie ograniczające przekonania mogą utrudniać nam realną ocenę kondycji związku i sprawić, że będziemy próbować rozpaczliwie go podtrzymywać. To także może doprowadzić do sytuacji, w której obie strony znienawidzą się do końca. O
Och, to prawda. Podjęłam dosyć późno decyzję o rozstaniu się z mężem, po 23 latach małżeństwa. Myślę, że za późno. Byłam już całkiem dojrzałą osobą. Dlaczego tak późno? Czekałam, aż córka dorośnie, dlatego ta decyzja była trochę opóźniona w czasie. Ale muszę przyznać, że ta zmiana wpłynęła na mnie doskonale.
Wiele osób, których dotyka problem zakończenia związku woli nie zastanawiać się nad tym jak przetrwać rozstanie. Stało się i koniec. Niejeden zagłusza emocje, nie zważa na nic, idzie do przodu, wpada w wir pracy, nie myśli o tym jak pozbierać się po rozstaniu, a nawet uważa, że to go nie dotyczy, gdyż jest osobą silną i niezależną.
NsZ7NJs. Ten artykuł nie jest skierowany do małżonków. Rozważania o rozwodzie czy separacji to zupełnie inna bajka. Nie jest również skierowany do par, które mają dzieci. Są to wskazówki dla… chłopaka i dziewczyny. Być może nawet narzeczonej i narzeczonego. Dla zwykłego związku, w którym nie występuje przemoc, uzależnienia ani inne złożone kiedykolwiek próbowałaś się z kimś rozstać, to wiesz dobrze, jak trudno podjąć tę 1: poznaj główny motyw serca„Nie mogliśmy się dogadać”, „różniło nas zbyt wiele”, „mamy zupełnie przeciwne charaktery”. To może i dobre argumenty, ale w moim odczuciu – niewystarczające. Znam mnóstwo par, które się ze sobą nie dogadują i przychodzą na terapię. Jest cała rzesza związków, w których on i ona mają inne charaktery, zupełnie różne pasje i uważają to za swój wielki zasób. Zatem w tym kroku nie o argumenty o to, co podpowiada ci twoje serce. Chodzi o ten wewnętrzny głos, który czasami tak bardzo trudno usłyszeć w chaosie codzienności, kłótni i nieporozumień. Te głosy to często „po prostu nie jestem z nim szczęśliwa”, „nie chcę, aby moim mężem był ktoś, kto nie lubi dzieci.”, „nie jestem jeszcze gotowa na dojrzały związek. Mam swoje osobiste kłopoty, w które nie chcę nikogo wciągać”. Poniżej dowiesz się, dlaczego to jest tak ważne, abyś usłyszała swój głos 2: zaryzykuj i porozmawiajNie wiem, dlaczego przyjęło się, że decyzja o rozstaniu powinna być autonomiczna. Owszem, są sytuacje, kiedy z jakichś powodów trzeba szybko podjąć taką decyzję, postawić drugą osobę przed faktem dokonanym i odejść niemal bez słowa. Natomiast jest mnóstwo takich sytuacji, w których możesz dopuścić drugą osobę do swoich przemyśleń. Między innymi po to jest ci potrzebny rozpoznany głos serca: abyś wiedziała, jakie są twoje obawy, dokładnie wiedzieć, co chcesz powiedzieć i zaprosić drugą osobę do towarzyszenia ci w podjęciu tej decyzji. Uwaga! Nie powinnaś straszyć, szantażować i mówić mu o swoich obawach z intencją wymagania od niego zmiany. To ma być rzeczywiste zaproszenie, którego on może nie 3: załóż wątpliwości Możesz już na wstępie wyzbyć się przekonania, że podejmiesz decyzję, której będziesz w 100 proc. pewna. Uwierz mi – zazwyczaj nikt nie jest na 100 proc. pewny, a jeśli jest, to wyłącznie pod wpływem chwili, emocji. Gdy one odchodzą – wątpliwości prawdopodobne, abyś pozbyła się wątpliwości, ale to nie przeszkadza w działaniu. To nie przeszkadza w testowaniu różnych opcji. Możesz poprosić o przerwę w spotkaniach i zobaczyć, jak funkcjonujecie bez siebie. Możesz zachowywać się tak, jakbyś podjęła w sobie decyzję o nierozstawaniu się i zobaczysz, jak ci z tym będzie. Wątpliwości bywają sprzymierzeńcami. Postaraj się tak na nie 4: skonsultuj się ze specjalistą… ale nie oczekuj, że on pomoże ci podjąć decyzję. Tak nie będzie. Polecam współpracę z psychoterapeutami systemowymi, ponieważ główną osią ich działalności jest przyglądanie się ma pomóc ci zrozumieć, dlaczego w ogóle masz wątpliwości czy zostać z daną osobą czy ją opuścić i dlaczego akurat takie obawy ci towarzyszą, a nie inne. Może da się zauważyć jakieś powtarzalne schematy, które stosujesz w relacjach? A może argumenty są tylko wymówkami? Co stoi za twoimi obawami? Skoro masz wątpliwości, to dlaczego po prostu się nie rozstaniesz? W spotkaniach ze specjalistą możesz obejrzeć swój dylemat z każdej strony, a zadawane pytania mogą pomóc ci odkryć coś 5: dokonaj rewizji definicji miłościBardzo ważna sprawa. Być może powiedziałaś już, że go kochasz. Skoro teraz zastanawiasz się, czy warto kontynuować związek, czym jest dla ciebie miłość? Czym ona była wtedy, kiedy mówiłaś mu, że go kochasz, a czym jest teraz?I tutaj znów warto wziąć pod uwagę swój głos serca. Jeśli na przykład ten głos mówi „bo nie będę z nim szczęśliwa”, to jak się ma odczuwanie szczęścia do postawy miłości? Czy w miłości odczuwa się szczęście? Nie pytam zaczepnie. Każdy ma swoją własną definicję i bardzo ważne jest, abyś ty poznała czy zaktualizowała swoją. Na co pozwala ci miłość? Do jakiego stopnia dopuszcza poświęcenie? Jaka jest rola uczuć w miłości? Ludzie często się rozstają, bo przestają czuć „chemię”. Czy ona jest konieczna do trwania razem? To tylko niektóre pytania, jakie należy sobie zadać w tym już przejdziesz przez tych 5 kroków, warto przyjrzeć się sobie z lotu ptaka: kim byłam przed, kim jestem w trakcie trwania związku i kim będę po jego zakończeniu? Jak wyglądało moje życie bez tej osoby, jak wygląda z nim i jak będzie wyglądało bez niego? Co się wydarzy, jeśli nie podejmę jeszcze żadnej decyzji? Zrezygnuj z presji. Ona nigdy nie jest dobrym doradcą. Trzymam mocno kciuki za ciebie i za twoje wybory!Czytaj także:Rozstanie. Jak przeżyć ten trudny czas?Czytaj także:Dlaczego się nie udało? Jak się odnaleźć po rozstaniuCzytaj także:Jak poradzić sobie po rozstaniu: 6 duchowych podpowiedzi
Chciałam dziś poruszyć niezwykle trudny temat jakim jest rozstanie. Nie potrafię nikomu jednoznacznie powiedzieć, czy ma się rozstać z partnerem/partnerką czy nie, bo wiąże się z tym ogromna odpowiedzialność. Podzielę się jednak pewnymi wskazówkami, które mogą okazać się pomocne dla osób, które stoją na rozdrożu i nie wiedzą jaką decyzję podjąć. Pytania, które należy sobie zadać przed podjęciem decyzji o rozstaniu Czy trwanie w związku/małżeństwie niszczy pewne aspekty nas samych (poczucie własnej wartości/prawości, zdolność znalezienia szczęścia lub spokoju)? Czy trwanie w związku/małżeństwie koliduje z jakością naszego życia i zagraża naszym najgłębszym wartościom? Czy trwanie w związku/małżeństwie utrudnia nam dążenie do celów, które są dla nas ważne? Czy trwanie w związku/małżeństwie utrudnia nam cieszenie się życiem i życie w zgodzie ze sobą? Czy trwanie w związku/małżeństwie zagraża naszym relacjom z innymi osobami? Czy trwanie w związku/małżeństwie zagraża dobru innych ludzi, których kochamy? Jednym z najważniejszych pytań jest „Jak będziesz się czuł/czuła oraz jak będzie wyglądało Twoje życie, jeśli nic się nie zmieni w Twoim życiu/ związku przez kolejny rok/2/5 lat?”. To pytanie pozwala nabrać dystansu i spojrzeć na swój problem z perspektywy czasu. Kiedyś zadałam je jednemu z moich klientów, któremu trudno było podjąć decyzję o rozwodzie (pomimo wielu negatywnych przesłanek). Odpowiedź jaką usłyszałam zapamiętam do końca życia „Nie będzie mnie już na tym świecie”. Okazało się, że związek ten był na tyle destrukcyjny, że osoba ta była w bardzo złym stanie psychicznym i o krok od głębokiej depresji. Uświadomienie sobie tego pozwoliło jej resztkami sił odejść. Teraz osoba ta powoli odbudowuje swoje życie, choć nie jest łatwo jak mówi, uważa, że to była dobra decyzja. Konsekwencje rozwodu Zauważyłam, że jednym ludziom decyzja o rozwodzie przychodzi nazbyt łatwo (podejmują ją szybko w chwili trudności), podczas, gdy innym przychodzi z trudem lub wcale (pomimo spustoszenia jakie sieje trwanie w związku). Zdaję sobie sprawę, że ile ludzi tyle różnych przypadków i nie ma uniwersalnych rad. Chciałabym jednak uczulić na pewną rzecz, z której nie jestem pewna, czy wszyscy zdają sobie sprawę. A mianowicie rozwód jest jednym n najbardziej stresujących zdarzeń życiowych. Według skali Holmes’a i Rahe’go jest on drugi na liście pod względem siły stresu jaki generuje. Przed nim jest tylko śmierć bliskiej osoby i inne traumy, a tuż za nim separacja małżeńska. Znam osoby, które pomimo ogromnego wsparcia bliskich (a czasami nawet terapii) jeszcze rok lub kilka lat po rozwodzie nie doszły do siebie. Piszę to tylko po to, aby zdać sobie sprawę z tych konsekwencji. Oczywiście w wielu przypadkach koszty rozwodu są znacznie niższe niż trwanie w niszczącym związku. Wówczas należy podjąć decyzję o rozstaniu. Zanim podejmiesz decyzję o rozwodzie Upewnij się, że zrobiłeś wszystko co w Twojej mocy, aby ratować małżeństwo. Jestem zwolenniczką walki o związek/małżeństwo. W wielu wypadkach z pomocą mediatora lub terapeuty można odbudować związek, z w tym bliskość i intymność. Szczególnie warto dać szansę związkowi kiedy są dzieci (rozwód rodziców często jest dla nich traumą), wspólne wartości (wiara) i inne ważne aspekty. Poza tym nawet kiedy dojdzie do rozstania to świadomość, że zrobiło się wszystko co we własnej mocy (aby ratować związek) daje poczucie spokoju i pomaga uniknąć wyrzutów sumienia. Upewnij się, że Twoja decyzja jest dobrze przemyślana i świadoma. Ważne, aby dać sobie czas, aby dojrzeć do decyzji o rozstaniu. Najgorsza rzecz to podjąć tak ważną decyzje pod wpływem silnych emocji. Dlatego nie spiesz się. Daj sobie czas i przemyśl wszystkie za i przeciw. Podejmij tę decyzję w zgodzie ze sobą mając dostęp do mądrego umysłu. Upewnij się, że koszty pozostania w relacji przewyższają koszty zakończenia jej. Ważnym wskaźnikiem, że należy zakończyć związek jest przewaga negatywnych rzeczy nad tymi dobrymi. W tym celu warto wypisać sobie na kartce oraz przedyskutować z innymi (inne spojrzenie i nowe wnioski) wszystkie argumenty za i przeciw (zarówno pozostania w związku jak i jego zakończenia). Upewnij się, czy jesteś świadomy wszystkich konsekwencji (szczególnie długofalowych), jakie się wiążą z rozstaniem. Często skupiamy się na doraźnych korzyściach lub skutkach rozstania. Ponieważ konsekwencje rozwodu obejmują wiele płaszczyzn życia (finanse, zdrowie, stan psychiczny) warto mieć ich wszystkich świadomość, także w dłuższym okresie czasu. Upewnij się, że Twoja decyzja bierze pod uwagę także dobro innych osób (np. dzieci). Czasami, szczególnie jak cierpimy, jesteśmy skupieni głownie na sobie i swojej krzywdzie. Pamiętajmy jednak, że decyzja o rozwodzie wpływa także na innych, dlatego ich dobro i potrzeby także powinny być uwzględnione przy podejmowaniu decyzji. Mam nadzieję, że artykuł okazał się dla Ciebie przydatny. Jeśli stoisz na rozdrożu i nie wiesz jaką decyzję podjąć odnośnie przyszłości Twojego związku to zapraszam Cię na konsultację. Pomogę Ci wówczas podjąć świadomą, jak najlepszą dla Ciebie decyzję.
witam… pisałam już na kilku forach ale wciąż nie mam pojęcia co zrobić… Mam problem… mój chłopak mnie bije. Ma zaburzenia depresyjne (ja zresztą też). Ja mam 20 lat, a on 23, jesteżmy ze sobą od roku. Zwykle mój chłopak jest bardzo czuły, troskliwy, delikatny… ale ostatnio coż złego się z nim dzieje. Robi mi awantury (od ok. mies) o byle co, wystarczy, że powiem coż co mu się nie spodoba, a on już na mnie krzyczy. Nie jest typem choleryka, to flegmatyk (ja jestem melancholikiem) i nigdy tak nie reagował na takie rzeczy… jakież dwa tygodnie temu wróciłam do domu po pracy, a on na sam mój widok się wżciekł, najpierw dwa razy z całej siły uderzył mnie w twarz a później skopał. Po całym zajżciu momentalnie się uspokoił, zaczął mnie przepraszać, przytulać, rozpłakał się. Kiedy o tym rozmawialiżmy nie potrafił wytłumaczyć czemu to zrobił, mówił, że był zły i musiał się na ,,czymż” wyżyć… ale widzialam że bardzo tego żałuje i mu wybaczyłam. Potem dużo czasu spędzaliżmy razem, on uspokoił się nawet ze swoimi awanturami, myżlałam że wszystko będzie tak jak dawniej… ale kilka dni temu przestał się do mnie odzywać, całkowicie zamknął się w sobie. próbowałam porozmawiać z nim na ten temat, a on wpadł w szał, zaczął krzyczeć, wyzywać mnie od k**w, mówić, że potrafię tylko mu wyrzucać co robi źle (a nigdy czegoż takiego mu nie powiedziałam) i żebym spojrzała na siebie. w końcu zrzucił kilka przedmiotów ze stołu, przewrócił pare krzeseł, a ja się rozpłakałam. wtedy zaczął się wydzierać żebym się zamknęła i uderzył mnie w twarz. za chwilę znów podszedl do mnie i chciał mnie przytulić, ale ja go odepchnęłam. zaczął płakać, pytać czy już go nie chcę, a później złapał mnie, ,,rzucił” mną o żcianę, a kiedy przewróciłam się na podłog zaczął mnie z całej siły kopać, nawet w twarz dostałam dwa razy… po wszystkim wyszedł i zostawił mnie samą. wrócił po jakichż 2 godz. chciał ze mną porozmawiać, przeprosił mnie, mówił, że bardzo mnie skrzywdził, że jest potworem, ale przecież mnie kocha, jestem dla niego najważniejsza itd. rozpłakałam się wtedy i on też zaczął płakać. przytulił mnie, zaczął mówić że jestem jeego kwiatuszkiem i inne takie, no i w końcu znowu mu wybaczyłam. ale nie wiem,co mam dalej z tym zrobić, boję się powiedzieć coż na jego temat, co mogłoby mu się nie spodobać… boję się że znów mnie pobije. co mam zrobić? … nie jest mi tak łatwo podjąć decyzję o rozstaniu, wydaje mi się, że nikt oprócz niego mnie nie pokocha, że jestem taka bezwartożciowa i już zawsze będę sama… z góry dziękuję za wszystkie odpowiedzi.
mam 22 lata, z moim narzeczonym jestem od ponad 3 lat; jest to mój jedyny przyjaciel; w tym roku mamy wziąć ślub. Mam depresję, o której wie tylko On. Mieszkamy razem od roku. Do dziś sama próbowałam sobie radzić ze wszystkim, ale chyba czas aby ktoś spojrzał na to z boku i wyraził swoje zdanie. Gdy tylko się poznaliśmy moje stany depresyjne, płacz czy sprzeczki - to wszystko było dla niego ważne, starał się zawsze mnie wspierać; gdy tylko widział, że płacze - przytulał, martwił się, cierpiał razem ze mną.. Zawsze jednak zdarzały mu się wpadki, które może dla innych nie są istotne jednak dla mnie to sprawa priorytetowa. Nie mówił mi o wszystkim, a ja z natury jestem nieufna, więc często sprawdzałam komórkę czy e-mail.. i za każdym razem udało mi się coś znaleźć. A to mandat, który przede mną ukrył, a to sms od byłej dziewczyny, której zmienił nazwę w telefonie, żebym "się nie denerwowała", a to link do jakiejś dziwnej strony int., na którą wchodził. Zawsze było na to wytłumaczenie, przepraszał, obiecywał szczerość, sprawa cichła aż do następnego razu. Tak jest do dzisiaj. Zmieniło się jednak jego podejście do mnie. Już nie reaguje tak troskliwie na moje rozterki, teraz gdy ja mam mu coś do zarzucenia, on odbija piłeczkę, moje łzy wywołują w nim raczej złość niż zmartwienie. I nadal nie potrafi zrozumieć, że szczerość to jedyne czego oczekuję. Poza tym mam wrażenie, że widzi tylko siebie. Gdy wraca z pracy zje obiad a potem całymi godzinami siedzi przed komputerem. Dopiero gdy poproszę, aby spędził ze mną trochę czasu, gdy widzi mnie obrażoną, to dostrzega, że faktycznie źle zrobił. Od około pół roku przewija mi się co jakiś czas myśl, żeby to zakończyć, żeby odwołać ślub, rozstać się. Rozmawiałam z nim o tym, bo myślałam, że będzie to dla niego impuls do działania, ale on traktuje to jak moje "chwilowe humory", i może słusznie, bo słyszy od pół roku takie "groźby" bez pokrycia.. Ale teraz nasze wspólne życie wygląda okropnie, ciągłe kłótnie, mój płacz i jego krzyki.. Kocham go bardzo, wiem, że On mnie też, ale udawanie, że jest w porządku nie sprawdzi sie w małżeństwie. Nie wiem, co ma robić; mam tylko jego; nawet gdybym znalazła w sobie odwagę do podjęcia ostatecznej decyzji o rozstaniu, to boję się reakcji rodziny, znajomych.. I tego, że będę musiała do nich wrócić. Teraz mieszkam z dala od nich, tylko z Nim, i wszyscy myślą, że świetnie Nam się układa, mają nas za idealną parę. Boję się, że moje rozterki wiążą się z depresją, i że kończąc to zakończę najlepsze, co mnie w życiu spotkało. Wiem, że nikt z mojej ani jego rodziny tego nie zrozumie bo spadnie to na nich nagle; wiem, że będą mieli pretensje, bo ślub już zaplanowany, bo tyle pieniędzy zapewne przepadnie.. Nie wiem, co mam robić. Wspólne rozmowy kończą się kłótnią albo tym, że wyciągamy wnioski ale i tak nic się nie zmienia.. Co mam dalej robić? Trwać w tym czy nie? Czy da się znaleźć złoty środek?